Zaczęły się wakacje… Nie wiedzieliśmy, że ich początek może tak cieszyć nawet przedszkolaka z najmłodszej grupy 😉 Najbardziej z powodu leżakowania, którego teraz nie będzie przez dwa miesiące 😀
Ale jak wakacje, to koniec roku szkolnego. Z tym wydarzeniem wiążą się pewne „zjawiska”. W szkołach i przedszkolach żegna się ostatnie klasy, które kończą pewien etap edukacji. Pożegnania te to okazja do wspomnień, podsumowań i… prezentów. Choć nie tylko w ostatnich klasach…
Dzieci w przedszkolu naszej M. na koniec roku szkolnego dostały dyplomy ukończenia I grupy i Ptasie Mleczko! Każde dziecko 🙂 My jako rodzice paniom nic nie kupowaliśmy, bo de facto, będą nadal uczyć i opiekować się naszymi dziećmi przez kolejne lata. Wiemy jednak, że zarówno w przedszkolach jak i szkołach panuje przekonanie, że na koniec roku nauczycielom należy kupić prezent. Po kwiatku, czekoladzie? OK. W sumie czemu nie, za rok cierpliwości i pomocy w nauce. Można, ale coraz częściej pojawiają się informacje, że klasy składają się na drogie smartfony, biżuterię itp., bo kwiatka dawać nie wypada…
Ktoś puścił plotkę, że tego oczekują nauczyciele… Znamy ich kilkoro. Nie mają takich oczekiwań. Są wdzięczni za każdy drobny kwiatek czy czekoladę, ale każdy inny prezent wiąże się u nich z negatywnymi uczuciami. Nie lubią ich dostawać, zastanawiają się czy powinni przyjmować. To trudne momenty dla nich. I powiedzmy sobie szczerze, drogie prezenty dawane na koniec roku, a nie zakończenie szkoły w ogóle, to nie jest wyraz sympatii tylko próba „kupienia” nauczyciela przez rodziców. Chodzi o to, żeby nauczyciel grał po wakacjach tak jak mu rodzice będą dyrygować.
My w to nie wchodzimy. My takim trendom mówimy stanowcze „NIE” i już zapowiedzieliśmy, że jeśli takie pomysły kiedyś pojawią się w klasie czy grupie M., to nasza córka będzie dawać prezenty indywidualne, a nie grupowe czy klasowe.